Na sza ekipa murarska licząc na akceptowalne temperatury, planuje od poniedziałku zabrać się za „ciąg dalszy” i zadali nam pracę domową na weekend, czyli kilka drobiazgów do zorganizowania.
Najważniejsza cześć tej pracy domowej to woda, a więc już przed ósmą rano przywitaliśmy ekipę studniarzy, którzy szybciutko rozstawili swój dziwny archaiczny sprzęt.
I zaraz na początku zorganizowali nam pierwszy pokaźny kamyk do przyszłego „skalniaka”.
Potem jako że urobek z odwiertu wydobywany jest wodą załatwili nam małe bagienko przed przyszłym tarasem.
Jako że studnia to była tylko część tej pracy domowej, w trakcie wiercenia zaczęli pojawiać się kolejni „dobrzy ludzie” i ich ciężkie samochody. Zaczęło być nawet ciasno.
Bo przyjechał piasek sortowany do murowania. Oczywiście nie zrzucili go tam gdzie mieli bo to miejsce już okupował traktor studniarzy.
Około godziny dwunastej trysnęła już „nasza” woda pompowana z dwudziestu trzech metrów.
Niestety tej czystej nie sfotografowałem bo ciekawsze rzeczy zaczęły dziać się przy bramie gdzie zameldował się samochód z bloczkami betonowymi, ale był na tyle duży że dla niego zabrakło już miejsca.
Na szczęście samochód miał sprytny dźwig do rozładunku i bloczki dały się zestawiać tam gdzie kierował je szef naszej ekipy murarskiej tez „dobry człowiek”)
Około trzynastej troszkę zmarznięci wyewakuowaliśmy się stamtąd i na jutro planujemy antrakt w tej naszej małej logistyce.
Na koniec możemy pokazać tą naszą choineczkę ze świąt, której coś się pory roku pomyliły i mimo pobytu na balkonie, zrobiła sobie wiosnę
Dziś aż zablokowaliśmy główną uliczkę przed naszą posesją.
i dołków nie ma
Ale już na popołudnie zażądano prętów na zbrojenia, tak że trzeba było dziś je na gwałt kupić i dostarczyć.
SZPADEL WBITY.
Ledwo jedna ekipa od rozbiórki wyrównała teren po starym domu, to zaraz przyszedł Pan Wacław i znów wszystko rozgrzebał.
Nawet nie dali nam szansy na zorganizowanie choć jednego wiosennego grilla.
Samo odeskowanie powstało 4.II.br.
Najciekawsze są jednak ceny robocizny